„Nie będziemy się pytać, czemu płaczesz, po prostu otrzemy ci łzy futrem.”
„Zarwiemy z tobą noc i nie powiemy nikomu, że nie spałaś ani minuty.”
„Będziemy tak długo gonić swój ogon, aż w końcu zaczniesz się śmiać.”
„W sprawie żarcia zawsze przyjdziemy do ciebie, żebyś wiedziała, jak jesteś nam potrzebna.”
„Przyniesiemy ci rano do łóżka mysz, rękawiczkę i piórko – żeby przypomnieć, że czas na nowe sprawy, nie warto rozpamiętywać przeszłości i pora wstać.”
„Będziemy tak długo mruczeć, aż rytm twojego serca się do tego dostosuje i przestanie walić tak szybko i mocno.”
„Położymy się w tym miejscu, które boli, choć przecież nikomu się nie skarżysz. My wiemy, jak jest.”
„Zrobimy taką rozróbę, że będziesz musiała się zmobilizować i wstać z kanapy, choć wydaje ci się, że dziś nie dasz rady.”
Moje koty
Senior, który był ze mną już za pierwszym razem, kiedy zachorowałam.
I młoda trzpiotka, która pojawiła się podczas drugiego leczenia.
Dwa futrzaki, które są ze mną i wiedzą wszystko. I gdyby mogły, to pewnie by mi oddały jedno ze swoich siedmiu żyć.
Masz swoich zwierzęcych przyjaciół?
Pomagają? Mobilizują? Liżą rany?
Nie masz?
Nie będę Cię namawiać, by natychmiast przygarnąć jakiegoś zwierzaka. Zdaję sobie sprawę, że to musi być odpowiedzialnie podjęta decyzja.
Ale będę Cię namawiać, by się nad tym zastanowić.
Pochwal się swoimi zwierzęcymi asystentami do spraw medycznych i wszelakich – zapraszam pod postem:
https://www.facebook.com/104684551603772/posts/111935904211970/