![👨🦳](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/taf/1/16/1f468_200d_1f9b3.png)
![🧒](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/tdf/1/16/1f9d2.png)
![👩🦱](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t8c/1/16/1f469_200d_1f9b1.png)
![👵](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t2a/1/16/1f475.png)
![👨](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/te/1/16/1f468.png)
![🤯](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t5/1/16/1f92f.png)
Zarówno pacjent onkologiczny, jak i osoby, które mu towarzyszą, w momencie otrzymania diagnozy, dostają gratis olbrzymi balast na głowę i duszę.
Zarówno pacjent onkologiczny, jak i osoby, które mu towarzyszą, w momencie otrzymania diagnozy, dostają gratis olbrzymi balast na głowę i duszę.
Kiedy w świat poszła wieść, że znowu mam raka, zewsząd zaczęłam być zasypywana słowami wsparcia, typu:
💟 „Wszystko będzie dobrze.”
💟 „Z tobą żaden nowotwór nie wygra.”
💟 „Kto jak kto, ale ty musisz dać radę.”
💟 „Na pewno wyzdrowiejesz.”
💟 „Wiem, że nie umrzesz.”
I choć rozumiem, że wszystkie te słowa były wypowiadane w dobrej intencji, 🥰 to wywołały efekt odwrotny. 🤷♀️
Nie mam chyba natury romantyka. Bardziej do mnie przemawiają tabelki niż tomiki poezji, co nie oznacza, że poezji nie lubię. Ale w ważnych sprawach wolę polegać na wykresie niż wierszu.
Mimo tego w trakcie moich przygód onkologicznych parę razy pojawiły się pewne słowa, które nabrały magicznego wręcz znaczenia i śmiem twierdzić, że czasami przekładały się wprost na wyniki mojego leczenia czy choćby samopoczucie.