Kiedy pierwszy raz przekroczyłam próg onkologicznego świata, nie mogłam zrozumieć, co tam robię. Co łączy mnie z tym strasznym miejscem? Co poszło nie tak, że zamiast siedzieć w kinie, czekam kucając w tłumie na podłodze w poczekalni do onkologa? Dlaczego mam spędzić tygodnie w murach szpitalnych zamiast na plaży?
🙄😵😱🤯
Wcześniej, poza swoimi własnymi narodzinami, nie byłam nawet nigdy w szpitalu w roli pacjentki. Tymczasem nagle, zupełnie nie wiadomo jak, idąc po leki na alergię, wyszłam z nowotworem złośliwym. 🤷♀️
Długo czułam, że jestem w niewłaściwym miejscu. ❌ Jak kwiatek, który wyrósł z nasionka przypadkowo upuszczonego przez wiatr wśród szarych kamieni. Że kompletnie nie pasuję do tego obolałego, przerażonego, łysego świata.
⏳ Potrzebowałam odrobiny czasu. Wkrótce zrozumiałam, że to już zawsze będzie mój świat. Od momentu usłyszenia diagnozy stałam się jego częścią.
Od kiedy to do mnie dotarło, było mi łatwiej. 🥰 Bo coś, czego jestem elementem nie może być przecież tak straszne, jak wydawało mi się na początku.
Jestem w tym i ja. 🙋♀️
Mam wpływ.
Mały. ◼️
Malutki. ◾️
Malusieńki. ▪️
Ale mam. ☝️
👉 Mogę…
…wejść do poczekalni z podniesioną głową,
…ubrać się na kolorowo,
…uśmiechnąć się do osób, które czekają obok mnie na wizytę,
…porozmawiać z panią z sąsiedniego łóżka,
…podać komuś wodę i podłączyć telefon do ładowania,
…nie przeszkadzać,
…zostawić po sobie porządek,
…wytłumaczyć przerażonemu panu, gdzie pobrać numerek i co z nim zrobić,
…poczęstować jabłkiem,
…pomóc wypełnić formularz,
…podziękować za serdeczność.
Przecież to mój świat. Już na zawsze. Teraz i ja go urządzam. 💪
Urządzisz go ze mną? 🧐
Daj znać w komentarzach pod dzisiejszym postem na blogu na FB.