CZ.1 – 19. lipca
Nigdy nie twierdzę, że moje choroby onkologiczne wniosły coś dobrego w moje życie. Same w sobie – nie. Ale stworzyły całkiem nowe okoliczności, które udało mi się przekuć w coś dobrego.
Nigdy nie twierdzę, że moje choroby onkologiczne wniosły coś dobrego w moje życie. Same w sobie – nie. Ale stworzyły całkiem nowe okoliczności, które udało mi się przekuć w coś dobrego.
Kiedy zostałam pacjentką onkologiczną, dużo zaczęłam słyszeć słów o SILE.
💪 Że jestem silna.
💪 Że muszę być silna.
Nie zgadzam się z tymi twierdzeniami. Ani nie czuję się jakoś specjalnie silna ani nie uważam, że powinnam trwać w nieustającej postawie „na pohybel z rakiem”. Mam prawo do słabości, strachu, zniechęcenia i uwolnienia trudnych emocji. Tak samo, jak w każdych innych niełatwych okolicznościach życiowych. 🤷♀️
Ale rzeczywiście uważam, że należy starać się nie dać pochłonąć tej rozpaczy, zniecierpliwieniu czy rezygnacji. Bo wiele (nie, nie wszystko, ale wiele) zależy od naszego podejścia do diagnozy czy procesu leczenia. Sądzę, że warto się mobilizować do aktywności, do codziennego wysiłku, do mozolnej rehabilitacji, do zadbania o swoją głowę i ciało.
Agata, jak ty sobie radzisz z tym rakiem? 🧐
☝️ To pytanie słyszałam wielokrotnie w przeszłości, a zdarza się, że słyszę i dziś, kiedy jestem w remisji choroby.
👉 Odpowiedzią jest chyba wszystko, o czym piszę na tym blogu…
Wspominam o swoich sposobach dotyczących tak spraw praktycznych, jak i emocjonalnych. Czasami mówię o tym, że chwile, kiedy mówię „nie radzę sobie” też są sposobem na radzenie – bo przecież nikt nie potrafi być w nieustającej nadziei, euforii i humorze. Dzielę się z Wami uczuciami, trikami, wiedzą, inspiracjami.