Pisałam Wam ostatnio o tym, że zdarza się, że lekarz uśpi czujność pacjenta, zlekceważy objawy i tym samym opóźni swoje leczenie i zmniejszy swoje szanse na odzyskanie zdrowia.
Dziś chcę odwrócić tę sytuację o 180 stopni.
Zdarza się bowiem (ach, o ileż razy za często! ), że to pacjentka lub pacjent opóźnia swoją diagnostykę
Ileż pań, które nawet systematycznie i bardzo skrupulatnie badały swoje piersi, gdy nagle wyczuły guzek lub zauważyły, że coś w wyglądzie piersi się zmieniło – wycofało się.
Nomen omen rakiem…
W iluż głowach pojawiło się „dobrze, sprawdzę to, tylko
po urlopie,
jak skończę projekt,
jak zbiorę warzywa z ogrodu,
po świętach,
jak już wrócę od wnuków,
jak tylko skończę wizyty z dzieckiem u dentysty,
kiedy skończy się remont,
…”
To są pozorne próby wyrwania rakowi czasu. Ale to tylko złudzenie. To właśnie rak wyrywa Wam czas.
Czarna wskazówka zegarka biegnie nieubłaganie…
Tik-tak, tik-tak, tik-tak…
Być może zdążycie skończyć i urlop, i projekt, i wizyty, i wszystko, co tam macie zaplanowane. Tylko czy chcecie, żeby były to Wasz ostatnie w życiu święta, wakacje, czy odwiedziny u siostry?
Może jednak odpuście ten jeden raz, by dać sobie szansę na kolejne?
Wybaczcie, że ten dzisiejszy post taki bez śmieszkowania i tryskania optymizmem.
Ale nawet nie wiecie, ile bym dała za to, aby ktoś mi oddał ten czas, o który przesunęło się moje leczenie. Proszę, nie odbierajcie sobie tego czasu sami.
Jeśli coś Was niepokoi, jeśli jakiekolwiek zmiany wyszły na pierwszych badaniach, jeśli lekarz dał Wam skierowanie na dalszą diagnostykę, a może nawet już założył kartę DILO, to naprawdę nie ma na co czekać.
I choć ten post, jak wszystkie w tym miesiącu ozdobiony jest różowym akcentem, to myślę, że dotyczy nie tylko raka piersi, ale i wszystkich innych…
Tik-tak, tik-tak, tik-tak…
Mam nadzieję, że nie pozwalacie rakowi wyrwać cennego czasu?
Dajcie znać pod postem: https://www.facebook.com/104684551603772/posts/256456743093218/