Niezależnie od tego, czy idę do szpitala na jednodniowe przyjęcie czy dłuższy pobyt, zabieram ze sobą kolory. 🧰
Nie mam jakiejś traumy związanej z pobytami w szpitalach. 🏥 Przeciwnie, kojarzą mi się z miejscem, gdzie otrzymywałam pomoc. Myślę o nich zawsze z wdzięcznością i nutką nostalgii. 🥰☺️
Nie zmienia to jednak faktu, że są to miejsca, które łączą się z dużym stresem, poczuciem samotności i tęsknotą za domem. Bo daleko im do domowego zacisza… 🤷♀️
Staram się zawsze przemycać tam nieco domu. 🧳
🥰 Kolorowa poduszka od Mamy, kubek od Męża, zdjęcie Dzieci, nagrany filmik z Kotami. Zupełnie inaczej spogląda się na surowy szpitalną szafkę, gdy stoi na nim własna pstrokata kosmetyczka.
🥰 Całkiem inaczej czeka się na spłynięcie kroplówek leżąc pod własnym kocykiem w renifery. Milej jest spędzić czas w szpitalu w kolorowym dresiku czy piżamce.
🥰 Szpitalne życie bywa tak szare, że czasem zwykła pstrokata zakładka do książki, pachnący kremik w zielonej tubce, bransoletka na ręce potrafią wprowadzić ożywienie i dobrą energię.
🛌👛💄👚🧸🥣
Wiem, że nie jestem osamotniona w tym „przemycaniu kolorów” do placówek medycznych. 🤗
Wiem też, że są wspaniali ludzie, którzy pomagają to zrobić. Zbierają i przekazują kolorowe drobiazgi pacjentom na oddziałach onkologicznych – tak, aby łatwiej było się uśmiechnąć. 😍
W czasach pandemii te działania są nieco utrudnione. Ale od czego macie Kolorowe raki?!
Będziemy robić za pośrednika w przekazywaniu Wam kolorów od Daj coś kolorowego w Łodzi (wielkie serducho dla Was 💓). Śledźcie proszę bloga, bo już za parę dni szczegóły tej akcji. 📣
A dziś, dajcie znać proszę, czy sami praktykujecie „oswajanie szpitala” poprzez przynoszenie ze sobą domowych kolorowych drobiazgów. 🧐 Czekam na Wasze wpisy pod postem:
https://www.facebook.com/104684551603772/posts/273671738038385/