Zanim zachorowałam na raka piersi, przyznaję, że utrzymanie właściwej wagi ciała kojarzyło mi się wyłącznie z kwestią natury estetycznej. 👸 Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nadwaga jest szkodliwa dla zdrowia i nawet wiedziałam dlaczego, ale jakoś to wszystko wydawało mi się odległe ode mnie. Niczym teoretyczne zagrożenia, które wynikają z rozmaitych badań naukowych. 📊 Badania o ludziach, nie o mnie konkretnie. 🤷♀️
Dopiero kiedy okazało się, że choruję na hormonozależnego raka piersi, poczułam, że kwestia prawidłowej wagi ciała BARDZO mnie dotyczy 🙋♀️ i urosła do rangi jednej z najważniejszych.
Dlaczego?
Oczywiście, kwestie dobrego samopoczucia, poprawy samooceny i choć względnego poczucia zadowolenia z własnego wyglądu pozostały dość istotne.
👉 Jednak zdecydowanie na pierwsze miejsce wyskoczyła informacja, że nadmiar tkanki tłuszczowej ma wpływ na moje rokowania. Tak, dopiero, gdy zachorowałam, dowiedziałam się (wybaczcie wcześniejszą ignorancję, pewnie uczyli tego w szkole…), że estrogen, które w moim przypadku zachęca raka do niecnych czynów, jest wytwarzany nie tylko przez jajniki, ale też i fałdki tłuszczu. 🫄
Rzuciłam zatem fałdkom rękawicę i postanowiłam zawalczyć o to, na co mam realny wpływ. 💪
Jak mi idzie?
Bardzo różnie. 👍👎
Odchudzanie się w trakcie menopauzy, w którą wpadłam już na początku chemioterapii, nie jest łatwe. Trzeba to robić z głową, bo nie o to chodzi, by się głodzić i dodatkowo osłabiać. Nie chodzi też o to, by rzucić się w szaleńczy wir treningów, na które organizm nie jest gotowy.
I wiecie co, praktycznie codziennie ponoszę jakieś porażki w tym temacie. 🤷♀️
Czasem wypiję za mało wody, innym razem pójdę na łatwiznę z obiadem i zjem pierogi ze sklepu, od czasu do czasu ogarnie mnie lenistwo, które zatrzyma mnie na kanapie.
Co robię z tymi porażkami? Zauważam je. Odnotowuję w głowie jako błąd, wybaczam sobie i zaczynam od nowa.
✔️ Idę wypić zapomnianą szklankę wody.
✔️ Kroję na kolację paprykę i ogórka.
✔️ Naciągam na dupsko szare getry i idę ćwiczyć.
Każdego dnia, mozolnie zaczynam od nowa. Bo najgorsze co można zrobić w chwili kryzysu, to machnąć ręką i się poddać.
Właśnie w trakcie pisania tego posta zjadłam ciastka. 🤦♀️ Bezmyślnie, bez sensu, bez przyjemności. I co teraz? Teraz odniosę talerzyk do zlewu i pójdę na spacer.
Idźcie i Wy.
Nie zatrzymujcie się na błędach. 😘
Dajcie znać w komentarzach pod dzisiejszym postem na blogu na FB, jak u Was wygląda sprawa z wytrwałością, wybaczaniem sobie potknięć i zaczynaniem od nowa.