16 lat temu pierwszy raz przekroczyłam progi poradni onkologicznej.
Miałam niecałe 27 lat i wraz z tym kawałkiem papieru temat śmierci wkroczył w moje życie.
Dziś umiem wypełniać już tego typu dokumentację bez nadmiernych emocji. Ale wtedy mnie sparaliżowało.
I ja wiem, że wypełnienie takich formularzy jest konieczne. Tego nie trzeba mi tłumaczyć. Co więcej – jestem straszną formalistką, a przez jakiś czas nawet byłam urzędniczką.
Natomiast sądzę, że można przeprowadzić przerażonego pacjenta przez tę drogę papierologii z większą empatią. Można się uśmiechnąć, można zażartować, można wytłumaczyć, a gdy brakuje na to czasu – zwyczajnie dać różową karteczkę, w stylu takim jak na zamieszczonej grafice*.
W moim przypadku nic z tych przejawów empatii nie nastąpiło… I chyba najlepszym dowodem na to, jak bardzo to było traumatyczne, jest fakt, że do dziś pamiętam ten druk i każdy szczegół z tego momentu, kiedy go wypełniałam.
Jeśli u Ciebie wypełnianie tego typu dokumentów wywołuje wielki stres, to proszę – zrób sam dla siebie taka karteczkę. W miejsce numeru telefonu, możesz wpisać kontakt do Kolorowych raków (FB „wyślij wiadomość” – śmiało). Psychologiem nie jestem, ale chętnie wesprę Cię słowem, milczeniem, uwagą i choćby zdalną obecnością.