Na tym blogu dzielę się z Wami własnymi doświadczeniami onkologicznymi, starając się podpowiedzieć czy to praktyczne rozwiązania czy sposoby na zmianę sposobu myślenia o chorobie.
Dziś jednak pomyślałam, że BRAK mojego doświadczenia w pewnej kwestii też jest rodzajem doświadczenia, o którym warto napisać. ☝️
👉 Otóż, mimo dwukrotnie przechodzonych cykli chemioterapii, nigdy nie miałam założonego portu. 🤷♀️ Mowa tu oczywiście nie o takim porcie, jak na załączonym wspominkowym zdjęciu, tylko o porcie naczyniowym.
Przy moim pierwszym nowotworze nie była to procedura powszechna (choć oddziałowe koleżanki miewały już założony), przy raku piersi już tak – mimo tego nikt nigdy mi nie zaproponował. Słyszałam tylko, że „jakoś te moje żyły wytrzymają”.
Nie mam do nikogo o to pretensji. 🤗
Chcę Wam jednak powiedzieć, jak to jest mieć chemioterapię bez portu. Być może zachęci Was to do spytania lekarza, czy w Waszym przypadku port naczyniowy nie byłby wskazany. 🧑⚕️
🟫🟫🟫🟫🟫
Po leczeniu chłoniaka brązowe pręgi wzdłuż żył na rękach utrzymywały mi się wiele miesięcy. Siniaki we wszystkich kolorach tęczy były stałym elementem mojego wizerunku.
Przy leczeniu raka piersi żyły próbowały schować się przed światem, a znalezione cudem przez jakąkolwiek igłę – regularnie pękały. A nawet jak nie pękały, to broniły dostępu do mojej krwi niczym niepodległości, co często prowadziło do hemolizy próbki, którą jakimś cudem udało się z nich wydusić.
Każde pobranie krwi, czy wkłucie wenflonu to była procedura długa, bardzo bolesna i stresująca – zarówno dla mnie jak i dla personelu medycznego. Cudowne pielęgniarki i pielęgniarze z oddziałów onkologicznych i tak są mistrzami 👏 we wkłuciach, natomiast w innych punktach medycznych zdarzało się, że w ogóle nie potrafiono pobrać mi krwi.
🟫🟫🟫🟫🟫
Oczywiście wiem, że założenie portu naczyniowego nie zawsze jest możliwe. 🧏♀️ Zdarzają się też powikłania. 😞 Słyszałam o niejednym przypadku, gdy doszło do komplikacji. Jednak powalająca większość głosów, które dochodzą do mnie w tej sprawie, mówi o ogromnych korzyściach założenia portu naczyniowego.
Nie chcę się wcielać w rolę specjalisty, natomiast chcę Was odesłać do fachowych informacji – dlatego dzisiaj na grupie Kolorowe raki pojawiło się (równolegle do tego posta na blogu) ZESTAWIENIE materiałów informacyjno-poradnikowych dotyczących portów naczyniowych. Zerknijcie!
Jestem też bardzo ciekawa Waszych doświadczeń w tym zakresie. 🧐
Napiszcie o nich w komentarzach pod dzisiejszym wpisem na blogu na FB.