Może i powinien kojarzyć się z zapachem pierników, radosnym oczekiwaniem, potajemnym szykowaniem niespodzianek, odliczaniem do spotkania z bliskimi…
Ja nie mam już tyle sił ani chęci, by tworzyć taki pseudo-idealny obraz świąt.
Mimo, że zdaję sobie sprawę z tego, że oczekiwania świata nie muszą być (i nie są ) moimi własnymi oczekiwaniami, to jednak trudno od nich uciec.
I powiem szczerze, że bardzo mnie to męczy.
Nie chcę nikomu mówić, że jest coś złego w całym tym harmidrze przedświątecznym!
Chcę powiedzieć, że nie służy on MNIE. I chcę Was namówić do zatrzymania się na chwilę refleksji na temat tego, co służy lub nie służy WAM.
Ja owinęłam taką wstążką decyzję o zamianie wyprawy po kolejne zakupy na samotny spacer na odludzie, gdzie spotkałam trzy piękne sarny. Stałyśmy tam w czwórkę patrząc długo na siebie. Czułam wilgotne powietrze na twarzy i zapach mokrej ziemi z pól.
Wróciłam z nową energią i wdzięcznością dla samej siebie.