Tak naprawdę nie jest zielona, ale daje nadzieję na szybką diagnostykę i rozpoczęcie leczenia onkologicznego – niech więc sobie pozostanie w tym kolorze…
Karta DILO.
Ci, którzy są już w trakcie leczenia lub po nim, dobrze wiedzą, co to jest. Ale dla tych, którzy są dopiero na początku drogi – spieszę z wyjaśnieniami.
Wyjaśnię to, co sama wiem o tym, jak to – przynajmniej teoretycznie – powinno działać. (Jednocześnie mam świadomość, że nie zawsze funkcjonuje zgodnie z literą prawa, bywa różnie interpretowane zależnie od placówki lub lekarza, a czasem po prostu dany ośrodek nie sprosta wymaganiom. )
Karta DILO czyli Karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego jest dokumentem w formie papierowej, zgodnym z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 21 czerwca 2017 r. w sprawie wzoru karty diagnostyki i leczenia onkologicznego (Dz.U. 2017 poz.1250).
Może zostać wydana przez:
lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, który stwierdził podejrzenie nowotworu złośliwego, lub stwierdził nowotwór złośliwy;
lekarza udzielającego ambulatoryjnych świadczeń specjalistycznych, który stwierdził podejrzenie nowotworu złośliwego lub stwierdził nowotwór złośliwy;
lekarza udzielającego świadczeń z zakresu programów zdrowotnych, który stwierdził nowotwór złośliwy;
lekarza udzielającego świadczeń szpitalnych, który stwierdził nowotwór złośliwy.
Do wystawienia tego dokumentu nie mają uprawnień lekarze w gabinetach prywatnych.
Karta diagnostyki i leczenia onkologicznego może zostać ponownie wydana pacjentowi w przypadku nawrotu choroby wymagającego ponownego leczenia lub ustalenia rozpoznania drugiego nowotworu.
Karta diagnostyki i leczenia onkologicznego może zostać wydana przez lekarza udzielającego świadczeń szpitalnych w momencie przyjęcia do szpitala pacjenta, u którego stwierdzono nowotwór złośliwy.
Posiadanie karty DILO upoważnia do objęcia diagnostyką i leczeniem w przyspieszonym trybie, bez dodatkowych skierowań czy innych formalności.
Karta DILO jest własnością pacjenta.
Na mocy rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej zapewnia przyspieszony czas badań diagnostycznych, tj:
diagnostyka wstępna czyli potwierdzenie (lub ewentualne wykluczenie – czego wszystkim życzę!) nowotworu złośliwego – do 4 tygodni
diagnostyka pogłębiona czyli określenie typu nowotworu, jego zaawansowania, zlokalizowania przerzutów – do 3 tygodni
Czyli łącznie zapewnia realizację diagnostyki onkologicznej w terminie nie dłuższym niż 7 tygodni od dnia – jak to ładnie określa ustawa – wpisania się świadczeniobiorcy na listę oczekujących na udzielenie świadczenia (czyli po prostu od założenia tego dokumentu).
Po wykonaniu pełnej diagnostyki pacjent może rozpocząć leczenie. Decyzje odnośnie sposobu leczenie podejmuje konsylium, które powinno być zwołane nie później niż 2 tygodnie od zgłoszenia się chorego do szpitala.
Oprócz konsylium w ramach pakietu onkologicznego zostaje powołany też koordynator leczenia, który czasem jest postacią-widmem, a czasami realną i bardzo pomocną. Życzę Wam trafienia na tę drugą opcję.
Cała procedura diagnostyki leczenia w ramach tzw. „pakietu onkologicznego”, czyli zgodnie z kartą DILO może się odbywać w różnych placówkach realizujących Szybką Terapię Onkologiczną (charakterystyczne logo).
Karta DILO jest zamykana w przypadku wykluczenia nowotworu złośliwego (i niech tak się zamyka jak najczęściej!) lub w przypadku zakończenia leczenia – gdzie teoretycznie pacjent przekazywany jest pod opiekę specjalisty lub lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.
Od tych reguł są pewne wyjątki, ale nie będę się już wgłębiać w szczegóły.
Cały ten system jest pełen dziur, niedomówień i niedoskonałości. Ale jest – na szczęście!
Kiedy sama dowiadywałam się o terminy wizyt i badań, to te „na kartę” były nieporównywalnie szybsze od tych w normalnym trybie kolejkowym.
Przy moim pierwszym zachorowaniu na raka takich procedur jeszcze nie było i nie chcecie wiedzieć, jak wyglądał proces dostania się do lekarza w sensownym terminie.
Jeśli więc tylko macie realne podejrzenie nowotworu złośliwego (a właściwie jeśli Wasz lekarz ma wobec Was takie podejrzenie lub nawet pewność), to nie wahajcie się ani minuty i proście o wystawienie tej „zielonej karty”.
Ten ruch może uratować Wam życie.
Jakie są Wasze doświadczenia z tym dokumentem? Dajcie znać pod postem: